niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 1

~~~ Kilkanaście lat później ~~~~

Minęło jedenaście lat odkąd strąciłam tatę a osiem od pożaru, w którym zgięła mama i młodszy brat. Moja rodzina była bardzo znana. Jedyne, co mi po nich zostało to wspólne zdjęcie z wakacji, gdy jeszcze tata żył. Moje życie zostało zniszczone, z powodu braku rodziny zostałam odesłana do sierocińca gdzie po krótkim czasie zostałam adoptowana do rodziny zastępczej. Nie brakowało mi niczego, rodzina, do której trafiłam daje mi to, czego chcę i potrzebuję. Poszłam do nowej szkoły, nie mam kolegów ani przyjaciół. Jestem sama, choć uczę się najlepiej w szkole nikt mnie nie zna- nie jestem popularna, ale mi to nie przeszkadza.

***

-Clary! Śniadanie!- krzyczała  Ranny.
- Idę! Już idę!- Krzyknęłam.
Szybko spakowałam zeszyty do torby i wyszłam z pokoju.
Zbiegłam na dół po schodach podeszłam do stołu wzięłam tosta krzycząc przy tym:
-Wychodzę!- wyszłam z domu i pobiegłam do szkoły.
 Na szczęście szkołę mam tuż za rogiem i nie potrzebuje dużo czasu, aby dojść na lekcje. Gdy weszłam do szkoły od razu skierowałam się do mojej szafki, wzięłam potrzebne książki i szybko powędrowałam do klasy gdzie miałam matematykę. Weszłam do klasy i usiadłam do ostatniej ławki przy oknie.
 Chwilę później do klasy weszła Pani Moris a za nią pewnie Jacob Mallark uczeń, który został przeniesiony do naszej szkoły. Na jego widok dziewczynom opadły szczęki, nie powiem był przystojny, wysoki dobrze zbudowany brunet o lśniących brązowych oczach i zabójczym uśmiechu. No i niestety on mnie zna, jeśli dobrze pamiętam jego ojciec to Bryan Mallark, czyli ostatni współpracownik taty przed śmiercią. Niestety na mnie nie robił żadnego wrażenia, po części, dlatego że przyjaźniliśmy się, gdy byliśmy dziećmi. Ale i tak to nic nie zmienia, nie jestem taka jak Angelik Collins- najbardziej popularna dziewczyna w szkole i jednocześnie najbardziej puszczalska ździra w okolicy.
 Chłopak rozejrzał się po klasie, po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się, parę dziewczyn westchnęło a ja odwróciłam twarz z zupełnie obojętną miną.
-Dzień dobry, a więc poznajcie Jacoba Mallarka od dziś będzie uczęszczał do naszej szkoły tak jak wspominałam wcześniej przyjechał ze swoim tatą w sprawach prywatnych.-Przerwała, po chwili pytając -jak długo zamierzacie tu zostać?
 -Na pewno skończę tu szkołę, a jak dalej pójdzie jeszcze nie wiem-odpowiedział
-Dobrze a zatem poznaj Clary Host - wskazała na mnie- przewodnicząca klasy i osoba, która cię oprowadzi po szkole. Jeśli czegoś potrzebujesz proszę skieruj się do niej.
-Spoko.-Odpowiedział, po czym usiadł na miejscu obok mojego.-Hej jestem Jacob– powiedział do mnie.
-Cześć –odpowiedziałam
Na długiej przerwie zaprowadziłam Justina pod jego szafkę, oprowadziłam po szkole a na koniec zaprowadziłam go do stołówki a sama udałam się, aby zjeść mnie drugie śniadanie za szkołę.
Gdy tak siedziałam sama, nagle podszedł do mnie Jacob.
-Hej, mam taką prośbę - powiedział siadając obok mnie.
-Potrzebujesz czegoś? -Powiedziałam, – Jeśli wpadłeś w jakieś kłopoty nie proś mnie o pomoc.


OCZAMI  JACOBA

Nie znam tu nikogo, więc dobrze by było gdyby mi, chociaż pokazała okolice. No, ale niestety znikała tak szybko jak się pojawiła. Poszedłem jej poszukać, na stołówce nic, przeszukałem cały parter szkoły i też nic, więc przyszło mi do głowy, że mogłaby wyjść ze szkoły. Znalazłem ją, siedziała pod drzewem opierając się o nie. Obróciła się a ja podszedłem.
-Hej, mam taką prośbę – powiedziałem siadając obok niej.
-Potrzebujesz czegoś? -Powiedziała, – Jeśli wpadłeś w jakieś kłopoty nie proś mnie o pomoc.-zdziwiło mnie jej zastawienie, znamy się dopiero parę godzin a on już wyrobiła sobie o mnie zdanie. Niestety mili się.
-Nie martw się, jeśli wpadnę w kłopoty nie będę prosił o pomoc dziewczyny, sam umiem o siebie zadbać.- Poczułem się trochę urażony, co ona sobie myśli? Że jestem debilem czy co? Niedoczekanie.
Zapadła niezręczna cisza. Odezwałem się pierwszy:
-Nie znam jeszcze tej okolicy, więc pomyślałem ze mnie trochę oprowadzisz, czy masz może czas po szkole?
-Jasnee. To o 14:30 pod głównymi drzwiami.- Łoo jak potrafi to umie być miła. Podoba mi się.

OCZAMI CLARY

Poprosił mnie abym go oprowadziła go po okolicy a ja głupia od razu posądzam go o to, że wpadł w tarapaty.Chodź wygląda na takiego miłego. Uhhh. Po lekcjach oprowadziłam go po mieście i gdy podeszliśmy pod biały duży dom z przepięknym ogrodem, zwolniliśmy
-A, więc jesteśmy. To mój dom-Popatrzyłam na posiadłość, była cudowna. Przypominała mi mój stary dom. Staliśmy tak chwil, gdy Jacob zaczął nagle gadać.
-Wiesz, mój ojciec dawno temu robił tutaj interesy z Twoim ojcem-mówił dalej, ale ja nie słuchałam, gdy tylko wspomniał ojca wróciło wszystko. Wszystkie wspomnienia i to nie te dobre. Pogrzeb rodziców i brata. Nie spostrzegłam nawet, kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Gdy zobaczył, że płaczę przerwał swoją wypowiedź i patrzył na mnie w osłupieniu. Ja po prosty nie mogłam powstrzymać łez wypływających z oczu. Wyjąkałam niedbałe przepraszam i uciekłam. Pobiegłam do domu. Weszłam do swojego pokoju (który wygląda tak)

 Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki, zmyłam makijaż umyłam twarz oraz ubrałam przebranie. Byłam ubrana w:

 Zajrzałam do szafy i wyciągnęłam z niej maskę, której używam do zamaskowania twarzy.Nie jest to typowa maska, gdy ją wkładam czuje się jak inna osoba. Dlatego nie ujawniłam nikomu kim naprawdę jestem, wielki "król deski" to dziewczyna, mam obawy że jeśli zacznę bez niej jeździć to po prostu z niej zrezygnuje..I tego się boje. A oto maska:



Dla niektórych to po prostu kominiarka. A dla mnie maska która pokazuje moje drugie oblicze.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz