~~~ Kilkanaście lat później ~~~~
Minęło
jedenaście lat odkąd strąciłam tatę a osiem od pożaru, w którym zgięła mama i
młodszy brat. Moja rodzina była bardzo znana. Jedyne, co mi po nich zostało
to wspólne zdjęcie z wakacji, gdy jeszcze tata żył. Moje życie zostało
zniszczone, z powodu braku rodziny zostałam odesłana do sierocińca gdzie po
krótkim czasie zostałam adoptowana do rodziny zastępczej. Nie brakowało mi
niczego, rodzina, do której trafiłam daje mi to, czego chcę i potrzebuję.
Poszłam do nowej szkoły, nie mam
kolegów ani przyjaciół. Jestem sama, choć uczę się najlepiej w szkole nikt
mnie nie zna- nie jestem popularna, ale mi to nie przeszkadza.
***
-Clary!
Śniadanie!- krzyczała Ranny.
- Idę! Już idę!- Krzyknęłam.
Szybko
spakowałam zeszyty do torby i wyszłam z pokoju.
Zbiegłam na
dół po schodach podeszłam do stołu wzięłam tosta krzycząc przy tym:
-Wychodzę!- wyszłam z domu i pobiegłam
do szkoły.
Na szczęście szkołę mam tuż za rogiem i nie
potrzebuje dużo czasu, aby dojść na lekcje. Gdy weszłam do szkoły od razu
skierowałam się do mojej szafki, wzięłam potrzebne książki i szybko
powędrowałam do klasy gdzie miałam matematykę. Weszłam do klasy i usiadłam do ostatniej ławki przy oknie.
Chwilę później do
klasy weszła Pani Moris a za nią pewnie Jacob Mallark uczeń, który został
przeniesiony do naszej szkoły. Na jego widok dziewczynom opadły szczęki, nie
powiem był przystojny, wysoki dobrze zbudowany brunet o lśniących brązowych
oczach i zabójczym uśmiechu. No i niestety on mnie zna, jeśli dobrze pamiętam
jego ojciec to Bryan Mallark, czyli ostatni współpracownik taty przed śmiercią. Niestety na mnie nie robił żadnego wrażenia, po części, dlatego że
przyjaźniliśmy się, gdy byliśmy dziećmi. Ale i tak to nic nie zmienia, nie
jestem taka jak Angelik Collins- najbardziej popularna dziewczyna w szkole i
jednocześnie najbardziej puszczalska ździra w okolicy.
Chłopak rozejrzał się po klasie, po czym
spojrzał na mnie i uśmiechnął się, parę dziewczyn westchnęło a ja odwróciłam
twarz z zupełnie obojętną miną.
-Dzień dobry, a więc poznajcie Jacoba Mallarka od dziś będzie uczęszczał do naszej szkoły tak jak
wspominałam wcześniej przyjechał ze swoim tatą w sprawach prywatnych.-Przerwała,
po chwili pytając -jak długo zamierzacie tu zostać?
-Na pewno skończę tu szkołę, a jak dalej
pójdzie jeszcze nie wiem-odpowiedział
-Dobrze a
zatem poznaj Clary Host - wskazała na mnie- przewodnicząca klasy i osoba, która
cię oprowadzi po szkole. Jeśli czegoś potrzebujesz proszę skieruj się do niej.
-Spoko.-Odpowiedział,
po czym usiadł na miejscu obok mojego.-Hej jestem Jacob– powiedział do mnie.
-Cześć –odpowiedziałam
Na długiej
przerwie zaprowadziłam Justina pod jego szafkę, oprowadziłam po szkole a na
koniec zaprowadziłam go do stołówki a sama udałam się, aby zjeść mnie drugie
śniadanie za szkołę.
Gdy tak
siedziałam sama, nagle podszedł do mnie Jacob.
-Hej, mam
taką prośbę - powiedział siadając obok mnie.
-Potrzebujesz
czegoś? -Powiedziałam, – Jeśli wpadłeś w jakieś kłopoty nie proś mnie o pomoc.
OCZAMI JACOBA
Nie znam tu
nikogo, więc dobrze by było gdyby mi, chociaż pokazała okolice. No, ale
niestety znikała tak szybko jak się pojawiła. Poszedłem jej poszukać, na
stołówce nic, przeszukałem cały parter szkoły i też nic, więc przyszło
mi do głowy, że mogłaby wyjść ze szkoły. Znalazłem ją, siedziała pod drzewem
opierając się o nie. Obróciła się a ja podszedłem.
-Hej, mam
taką prośbę – powiedziałem siadając obok niej.
-Potrzebujesz
czegoś? -Powiedziała, – Jeśli wpadłeś w jakieś kłopoty nie proś mnie o pomoc.-zdziwiło mnie jej zastawienie, znamy się dopiero parę godzin a on już wyrobiła sobie o mnie zdanie. Niestety mili się.
-Nie martw
się, jeśli wpadnę w kłopoty nie będę prosił o pomoc dziewczyny, sam umiem o
siebie zadbać.- Poczułem się trochę urażony, co ona sobie myśli? Że jestem
debilem czy co? Niedoczekanie.
Zapadła
niezręczna cisza. Odezwałem się pierwszy:
-Nie znam
jeszcze tej okolicy, więc pomyślałem ze mnie trochę oprowadzisz, czy masz może
czas po szkole?
-Jasnee. To
o 14:30 pod głównymi drzwiami.- Łoo jak potrafi to umie być miła. Podoba mi się.
OCZAMI CLARY
Poprosił
mnie abym go oprowadziła go po okolicy a ja głupia od razu posądzam go o to, że
wpadł w tarapaty.Chodź wygląda na takiego miłego. Uhhh. Po lekcjach oprowadziłam go po mieście i gdy podeszliśmy pod biały
duży dom z przepięknym ogrodem, zwolniliśmy
-A, więc
jesteśmy. To mój dom-Popatrzyłam na posiadłość, była cudowna. Przypominała mi
mój stary dom. Staliśmy tak chwil, gdy Jacob zaczął nagle gadać.
-Wiesz, mój
ojciec dawno temu robił tutaj interesy z Twoim ojcem-mówił dalej, ale ja nie słuchałam,
gdy tylko wspomniał ojca wróciło wszystko. Wszystkie wspomnienia i to nie te
dobre. Pogrzeb rodziców i brata. Nie spostrzegłam nawet, kiedy łzy zaczęły spływać
po moich policzkach. Gdy zobaczył, że płaczę przerwał swoją wypowiedź i patrzył
na mnie w osłupieniu. Ja po prosty nie mogłam powstrzymać łez wypływających z
oczu. Wyjąkałam niedbałe przepraszam i uciekłam. Pobiegłam do domu. Weszłam do
swojego pokoju (który wygląda tak)
Zajrzałam do szafy i wyciągnęłam z niej maskę, której używam do zamaskowania twarzy.Nie jest to typowa maska, gdy ją wkładam czuje się jak inna osoba. Dlatego nie ujawniłam nikomu kim naprawdę jestem, wielki "król deski" to dziewczyna, mam obawy że jeśli zacznę bez niej jeździć to po prostu z niej zrezygnuje..I tego się boje. A oto maska:
Dla niektórych to po prostu kominiarka. A dla mnie maska która pokazuje moje drugie oblicze.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz