poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 5


OCZAMI CLARY


Weszłam do mojego pokoju cała przemoczona. Nie mogłam uwierzyć że podwiózł mnie Jacob . Naprawdę. Nie mogę w to uwierzyć. Gdy teraz tak o tym myślę to normalnie przy nim tracę głowę. A gdy patrzę w tę Jego oczy, które są jak fabryka czekolady. Wiem chyba trochę przesadzam. Ale i tak nie zamierzam się do niego zbliżać. Myśląc o Jacobie weszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Gdy popatrzyłam na siebie to tylko jedna myśl plątała mi głowę, „jakim cudem to lustro jeszcze nie pękło?” Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Moje czarne włosy były posklejane przez deszcz, makijaż rozmazał się i spływał po policzkach, a moje ciuchy są przemoczone do suchej nitki.

Po demakijażu wzięłam orzeźwiający prysznic zapominając o dzisiejszym dniu. Dobrze, że Ranny i Davida jeszcze nie ma, bo miałabym szlaban jak nic.  Nie mam już sił. Zdołałam się tylko przebrać w piżamę, a gdy się kładłam do łóżka w głowie miałam jeden obraz. Uśmiechnięty od ucha do ucha, brunet o czekoladowych oczach, a był nim Jacob. Już po chwil Morfeusz zabrał mnie w krainę snów.


*


Rano obudziłam się bardzo wyspana. W końcu dziś sobota. Popatrzyłam na zegarek wskazywał 11:17. Nigdy nie obudziłam się o tej godzinie, zawsze wstaje około dziesiątej, a dziś? Co ja wczoraj robiłam? A już wiem. Jacob. I co ja teraz pocznę. Nie mogę się z nim zaprzyjaźnić. Ale jak na złość, gdy go olewam on jeszcze bardziej do mnie lgnie.  Musze się rozluźnić. Przydałaby mi się krótka przejażdżka na deskorolce. No, ale Król pokazuje się tylko w nocy, a mnie nikt nie może zobaczyć na desce..  A w szczególności Jacob. UGH. Muszę czekać do wieczora, zaraz zwariuje. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w coś wygodnego ( Ubrałam to) Zeszłam na dół do kuchni, gdzie siedział David. Podejrzewam, że Ranny pojechała na zakupy.
- Cześć. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy do Davida.
- No cześć, cześć. Jak się spało?  - Popatrzył na mnie z nad gazety, którą po chwili położył na stole.
- A wyspałam się jak nigdy. O której wczoraj wróciliście?- Zapytałam no, bo w końcu poszłam spać przed północą, a ich jeszcze nie było.

 Zabrałam z lodówki parę jajek i zaczęłam robić jajecznice. No to tak trochę szynki, sera 2 jajka i gotowe. Mmm. Zabrałam moje śniadanie i usiadłam koło Davida.
-Wróciliśmy, jakoś tak przed północą. Wiesz, co ja muszę jechać szybko do warsztatu nagły przypadek i chyba mnie zejdzie do późna.  Poradzisz sobie? Pokiwałam głową na potwierdzenie- Ranny powinna przyjechać koło 13:00. TO ja idę. Pa Clary.
I co ja będę robiła przez cały dzień? Wiem. Pooglądam jakieś filmiki z trikami na deskę. Może czas pouczyć się czegoś nowego. No niby jeszcze nie pokazałam wszystkiego, co potrafię w, skateparku, bo to zostawiam na czarną godzinę.  Z rozmyślań wyrwał mnie trzask drzwiami. Skończyłam jeść jajecznice. Od razu włożyłam talerz do zmywarki. Po czym podeszłam do lodówki i wysiąkłam coca- cole w puszce. Otworzyłam ją, upiłam łyk i poszłam do swojego pokoju się przebrać.

Pooglądałam, parę filmików i wybrałam (jak na moje oko) jeden z trudniejszych. Pora się wziąć do pracy. Tak rozplanujmy to. Najpierw powiem Ranny, że idę pobiegać jak zawsze, gdy jeżdżę. Wie, że lubię sobie pojeździć, ale że jeżdżę na rampy to nie wie. Zawsze ukrywam przed nią tylko jedynie moją maskę.  Potem pojadę na rampy. Około 23 wrócę pokażę się Ranny. A zaraz potem wymknę się przez okno. Pod moim oknem jest altanka, więc wystarczy na nią wejść i skoczyć. Moje rzeczy zawsze chowam w garażu. A potem już wszystko idzie gładko. Tak to jest ta moja druga strona medalu.


*


Wpatruje się w ten zegarek od paru minut a wydaję się, że wskazówki idą coraz wolniej. Czekałam tak aż wybije 20:00. Ale chyba nie dam rady. Wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać w mój strój „króla”. Od kiedy nazywam siebie królem? Nie przestań to nic takiego. Nie jednak to coś znaczy, bo ja nie jestem żadnym królem. To oni mnie tak nazywają. Ja nie widzę w sonie nic nadzwyczajnego.  To nadal ja. Clary Host. Żaden król. Nikt wyjątkowy. Tylko ja wiem, że jestem inna. Bo tylko ja wiem, że mam dwa różne oblicza. Nikt inny.

Już gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół do kuchni i powiadomiłam Ranny, że idę pobiegać i wrócę około 23. Wyszłam z domu i szybko pobiegłam do garażu. Nagle usłyszałam moją sąsiadkę.
-Cześć Clary. Idziesz biegać?  -Przytaknęłam na tak-To pobiegamy razem. Ja też właśnie idę pobiegać.  Poczekaj chwilkę.

UGH! Nienawidzę jej. Eva. Tak ma na imię. Jest najbardziej przebiegłą osobą, jaka kiedykolwiek widziałam. Ma ona blond włosy do ramion, brązowe oczy i na moje oko około 165cm. Nigdy nie pyta o pozwolenie i nigdy nie przeprasza. Kiedyś, gdy wracałam z zakupami ze sklepu wpadła na mnie, gdy biegła i jeszcze do, tego powiedziała abym uważała jak chodzę, bo jeszcze pod auto wpadnę. Naprawdę jaj nie lubię a teraz zburzyła mój plan pojeżdżenia na desce. Nie mam odwagi, aby jej powiedzieć, że nie mam najmniejszej ochoty na biegi z nią. Nie nawet w ogóle ochoty na bieganie. Jedyne, co teraz chcę to deskorolka i rampy w parku. Ale cóż. Wkładam swoją pokerową maskę i gram jak najlepiej umiem miłą osobą. Bo taka jestem dla innych, na co dzień.

Z Evą biegałyśmy trzy godziny. Wróciłam do domu pokazałam się Ranny i Davidowi i szybko pobiegłam do pokoju. Zamknęłam się na klucz. Podeszłam do okna, otworzyłam je i szybko zeszłam na altanę i skoczyłam na nasz chodnik. Pobiegłam do garażu wzięłam moją maskę, deskę i ochraniacze. Na kolana, łokcie i oczywiście mój kask, który był cały czarny. Wyszłam ukradkiem z garażu. Pojechałam do parku okrężną drogą, bo tak to mogliby zacząć podejrzewać gdzie mniej więcej mieszkam.  Gdy już dotarłam na miejsce zaczęłam jeździć i robić różne triki na desce. W końcu po pół godziny znów zaczęli wyzywać mnie do pojedynku. Jak pewnie każdy chcą być tym, który pokona króla i zajmie jego miejsce. Ale tak nie będzie. Nie jestem łatwym przeciwnikiem. O wyniku pojedynku nie decyduje nikt.  Odkąd tu jestem nie widziałam, aby ktoś nie przestrzegał tej jedynej zasady panującej w parku. Otóż jest taka tablica, na której są wypisane wszystkie nazwy trików na dece i ich punktacje. Najwięcej punktów jak dotychczas zebrała tylko jedna osoba-Ja czyli dla innych „Król”. Jest też lista na której jest wypisana status czyli ilość punktów dla danej osoby. Oczywiście nie wszyscy zapisują się na tą listę żeby się nie oczernić małą ilością punktów. Ja nawet nie musiałam. Ponieważ jeszcze nikt ze mną nie wygrał jestem pierwsza. Nie wiem, kto mnie zapisał. Ale jestem tam zapisana, jako król.

Gdy było około północy zaczęło mi się robić duszno pod tą maską. Ma ona jedynie otwór na oczy. No, ale postanowiłam jeszcze trochę wytrzymać, chociaż do pierwszej. Nagle rozmazał mi się obraz przed oczami. Zaczęłam mrugać, ale to nic nie pomogło. Straciłam równowagę na deskorolce i… upadłam. Zjechałam na kolanach po rampie. Leżałam na brzuchu parę minut. Czułam się zmęczona, a gdy próbowałam podnieść głowę zaczęłam pulsować tak mocno, że nie miałam nawet siły otworzyć oczu. Czułam, że wszyscy zebrali się wkoło mnie i parzą na mnie. Po prostu czułam to.

-Hej ludzie to nadal człowiek. Trzeba mu jakoś pomóc. – odezwał się ktoś, nie poznałam po głosie, dzięki Bogu mam nadzieje, że odpędzi tych wszystkich ciekawskich ode mnie. –Na początek może się tak trochę odsuniecie? Zaraz braknie tu tlenu.- Gdy wszyscy po krótkich protestach odeszli ten ktoś podszedł do mnie. –Muszę Ci zdjąć tą maskę. Mogę się założyć, że blokuje dopływ powietrza. I pewnie, dlatego upadłeś.-Wraz z tymi słowami odzyskałam jasność umysłu i podniosłam się pomimo ogromnego bólu głowy. Szybko wzięłam swoją deskę i i zaczęłam biec w stronę domu. W tym momencie nie obchodziło mnie, że ktoś może mnie śledzić. Chciałam znaleźć się jak najszybciej w domu. Kątem oka popatrzyłam na chłopaka, który chciał mi pomóc. Z wrażenia opadłą mi szczęka. Dosłownie. Moje usta rozchyliły się lekko, ponieważ zobaczyłam tam Jacoba Mallarka. Zaczęłam biec szybciej a gdy wyszłam z parku wskoczyłam na deskę i szybko odpychając się pojechałam środkiem ulicy w stronę domu.

Spoglądając na zegarek wydawało mi się, że jadę godzinami a minęło zaledwie kilka minut. Popatrzyłam jeszcze raz by upewnić się czy, aby na pewno minęło kilka minut. Nadal była ta sama godzina co kilka sekund temu. Czyli 00:25.

Obraz przed oczami zaczął się rozmazywać, wirować. Pojawiły się ciemne plamki przed moimi oczyma. Próbowałam podnieść rękę, aby zdjąć maskę. Ale jak na złość moja ręka zrobiła się tak ciężka iż nie miałam siły jej podnosić. Czułam że zaczynam upadać. Nie wiem jakim cudem, ale pomimo zawrotów głowy w jakiś sposób zeszłam z deski. Poczułam że upadam a w tle usłyszałam zduszony okrzyk. Kątem oka zobaczyłam...


________________


CZYTASZ=KOMENTUJESZ 


OD AUTORA:

Wiem, teraz z pewnością każdy czytający tego bloga strasznie się rozczarował gdy nie dodawałam ani jednego posta. Choć pewnie jest Was niewiele wiem jakie to uczucie gdy chcesz w końcu wiedzieć co się będzie działo dalej. :) Postaram się teraz pisać co weekend lub co 2 tyg. Podkreślam postaram się! Kocham Was! <3

Ola


środa, 31 lipca 2013

Rozdział 4


OCZAMI JACOBA

Nie będę się jej narzucać. Ja po prostu postaram się z nią zaprzyjaźnić. Na razie.

OCZAMI CLARY

Myślałam, że spale się ze wstydu. Czułam, że policzki mam czerwone jak burak. Gorzej być nie mogło. A jednak. Tak mogło być gorzej i jest, Jacob też patrzył na mój występ.  Co ja znowu myślę? Daj sobie spokój Jacob to chłopak jak każdy inny. Nie, on mi się podoba.  O cholera, nie ma to jak kłócić się sama ze sobą w myślach. Przez niego zachowuje się jak debilka. Przez niego mam same nieszczęścia jak np.: lekcja Pani Russo. Zawsze ośmiesza uczniów przed całą klasą, choć po ich minach widać było, że się im podobało.

Kiedyś, gdy jeszcze żyli rodzice powiedzieli mi żebym spróbowała swoich sił w muzyce lub śpiewie, ale ja odmówiłam. Nie chciałam śpiewać ani grać, ponieważ to się wiązało z występami a występy są raczej przed publicznością, a ja panicznie boje się takich przedstawień. Zżera mnie wtedy trema , nerwy i strach. Dlatego odmówiłam no, ale gdy straciłam rodzinę poprosiłam Davida i Ranny, aby zapisali mnie na zajęcia śpiewu i grę na fortepianie.  
*
Po tych kilku tygodniach jestem już prawie pewna, że Jacob się nie odczepi. A może chcę się ze mną zaprzyjaźnić? Nie raczej nie. Mój ostatni przyjaciel zostawił mnie. Przyjaźniliśmy się zaledwie miesiąc. Choć nie chciałam być tylko jego przyjaciółką chciałam być kimś więcej. Gdy wyznałam mu moje uczucia powiedział, że nie czuje tego samego do mnie. Unikaliśmy się wzajemnie a po kilku tygodniach a nawet dniach w ogóle nie mieliśmy kontaktu.  Od tamtego incydentu minęły cztery lata. Roy Black. Tak właśnie miał na imię. Nawet on nie wiedział, że jestem królem. Chciałam mu powiedzieć, ale zerwaliśmy kontakt. Roy koleguje się teraz z Jacobem. Podrywał mnie, więc pewnie mnie nie pamięta, a ja jak każdego innego po prostu go spławiłam. Są dwie opcje pierwsza: pamięta mnie, a przed kolegami udawał, że nie i specjalnie mnie podrywał i druga opcja: nie pamięta mnie a przed kumplami po prostu się popisywał. I tak już nic do niego nie czuje. To było tylko zwykłe zauroczenie. I nie mam zamiaru znowu przez to przechodzić. Nawet, jeśli to nie tylko zauroczenie.

Dziś 8 Października, czyli rocznica śmierci mojego taty. To już 12 lat, już tyle go nie ma. Tak bardzo za nim tęsknie. I nie tylko, za mamą za bratem. Chciałabym ich teraz przytulić, ale nic z tego. Mogę jedynie popłakać nad ich grobami. Tak bardzo mi ich brakuje. Tak bardzo chciałabym, aby byli tu ze mną.
Dlatego urwała łam się dziś ze szkoły. Postanowiłam, że pojadę na cmentarz. Ostatnio rzadko tam bywam. Zawsze mogę się tam wyżalić, wypłakać, opowiedzieć o moich obawach. Tak bardzo chciałabym, aby mama tu była. Ona by mi pomogła. Pocieszyła.

 Ranny jest dobrą osobą a przede wszystkim bardzo miłą, tak samo Bob. Ale nie są moimi rodzicami. Choć jestem już u nich tyle lat nie znają mnie tak dobrze jak moi biologiczni rodzice.

Gdy stanęłam klęczałam przed ich grobami nawet nie poczułam, że łzy ciekną mi po policzkach strumieniami.
-Dlaczego?.. Dlaczego musiałam stracić osoby, które tak bardzo kochałam? Dlaczego?..-Zaczęłam szlochać a płacz nie ustępował. Wiedziałam, że nie mogę tu dłużej zostać, ponieważ gdy tu jestem zawsze rozklejam się w najlepsze. To jedyne miejsce gdzie mogę płakać.  Już nie raz obiecywałam sobie, że się nie rozkleję, ale jak do dziś nie dotrzymałam złożonej sobie obietnicy.

Płakałam jeszcze chwilę. A potem opowiadałam, co się ostatnio u mnie zmieniło. Choć starałam się omijać temat Jacoba wiedziałam, że w końcu będę musiała to z siebie wydusić. Powiedziałam wszystko począwszy od tego jak na nie patrzy skończywszy na dziwnym uczuciu na widok jego czekoladowych oczu. Jedyne, czego mi brakowało to odpowiedzi. Głosu. Bliskości. Nie licząc Ranny i Boba. Chciałabym mieć przyjaciółkę, chłopaka. Ale wiedziałam, że nie za szybko mogę ich zdobyć. Od przyjaźni z Royem nie miałam nikogo.

Siedziałam rozmyślając aż w końcu zaczęło się robić ciemno. Na moje nieszczęście zaczęło padać. Patrząc na zegarek aż się wzdrygnęłam. Było po 20 a o tej porze nie ma busów. Do domu mam ponad pół godziny stąd a już jestem mokra do suchej nitki. I co robić? Nie mogę zadzwonić do Ranny ani Boba, bo jeszcze ich nie ma w domu. Nie mam wyjścia muszę jakoś dotrzeć do domu. I ku mojemu zdziwieniu zatrzymał się koło mnie czerwone ferrari z przyciemnianymi szybami.

OCZAMI JACOBA

Po cholerę pojechałem do tego durnego sklepu na odludziu. Nie dość, że koło niego cmentarz to jeszcze nic nie kupiłem. UGh!!

Już odjeżdżałem a tu naglę ktoś wychodzi z cmentarza widać, że dziewczyna. Dziwnie znajoma, średniego wzrostu czarne włosy ładna figura i przemoknięta do suchej nitki. Nagle nieznajoma zaczęła się rozglądać i przeszła przez pasy na drugą stronę chodnika.  I ta nieznajoma już nie byłą mi taka obca. To był nie, kto inny jak osoba moich westchnień. Clary Host. Odjechałem z parkingu i stanąłem koło Clary na uboczu. 

Dziewczyna popatrzyła na mój samochód z dziwną miną i dopiero teraz się skapnąłem, że mam przyciemniane szyby i nie wie, kto jest kierowcą. Więc odsunąłem je i popatrzyłem na dziewczynę. Wyglądała jak zawsze olśniewająco a to, że była cała mokra dodawało jej wdzięku.
-Cześć. Podwieźć Cię?
Clary popatrzyła się w moje oczy a mi dosłownie serce stanęło, dosłownie utonąłem w jej oczach. Błękitne niczym niebo.  Widziałem w jej oczach jak by iskierkę… pożądania? Nie chyba mi się wydawało. Clary, jako pierwsza otrząsnęła się i odpowiedziała:
-Z chęcią. – I już po chwili siedziało obok mnie.-Dziękuje-powiedziała.
-Nie ma, za co. – Odpowiedziałem.

Zapadła jakaś taka niezręczna cisza. Popatrzyłam na dziewczynę i jedno mnie zastanowiło. Dlaczego nie zadzwoniła po kogoś, aby ją zgarną? Nie myśląc spytałem:
-Dlaczego nie zadzwoniłaś po kogoś żeby Cię zgarną?- Dziewczyna wyprostowała się, gdy usłyszała mój zachrypnięty głos. Nie odpowiadała przez kilka sekund aż w końcu:
-Ranny i Bob jeszcze nie wrócili z pracy. A ja pojechałam od razu po szkole i nie wzięłam swojego samochodu.- Pewnie Ranny i Bob to jej zastępcza rodzina.
-Mhm.- Kurde, o czym by tu z nią porozmawiać. Szkoła? Nie za nudno.  Rodzina? Nie to osobisty temat. Cholera i jak ja mam zostać jej przyjacielem, gdy nawet nie wiem jak ją zagadnąć? UGh!
Myślałam i myślałem jak by tu ją zagadnąć i w końcu! Przecież nie wiem gdzie ona mieszka.
-yyy, Clary gdzie mieszkasz?
-A, po co chcesz wiedzieć?- Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Jej chyba nie tylko ja mam pustkę w głowie.
-No wiesz chciałem Cię podwieś a nie wiem gdzie mieszkasz.- Odpowiedziałam.
Momentalnie na jej policzka wkradł się lekki rumieniec. O Matko jak ona przepięknie wygląda, gdy się rumieni. Aż przygryzłem wargę.
-Mieszkam koło naszej szkoły. Wystarczy żebyś mnie tam podwiózł. Jeśli pojedziesz przez park będzie szybciej.- I wtedy popatrzyła na mnie tymi błękitnymi oczami. Czułem jak tracę panowanie nad kierownicą, ale w miarę szybko się ogarnąłem. Chyba tego nie zauważyła.

Jechaliśmy Przez rząd różnych budynków aż w końcu po lewej stronie zaczął rozciągać się park. Zobaczyłem rampy w oddali i ona chyba też. Patrzyła jakimś takim dziwnym wzrokiem, ale za Chiny nie mogłem odgadnąć jaj pokerowej maski. Znów ta napięta atmosfera. Kurde Jacob wymyśl coś zagadaj jakoś byle, co żeby tylko gadać. No szybciej myśl. Zacząłem temat, który jako jedyny wpadł mi do głowy.
-Jeździsz na desce?- Dziewczyna szybko się jakoś tak… przestraszyła? I znowu, Jacob nie umiesz gadać normalnie jak każdy?! No i tu tkwi problem. Gdy ONA jest w pobliży normalnie zapominam języka i mam kompletną pustkę w głowie.

-Nie, kiedyś próbowałam, ale mi nie wychodziło i zrezygnowałam. – Wyrwał mnie z rozmyśleń jej delikatny głos. Powiedziała jak dla mnie nie zbyt przekonująco i jakoś tak podejrzanie… niepewnie?
- Ja chyba też zrezygnuje. Przez te wszystkie przeprowadzki nie miałem czasu jeździć a teraz nie wychodzi mi nawet ollie backside. Pewnie nawet nie wiesz, o czym gadam. Prawda?- Ale wypaliłem!
-Wręcz przeciwnie, tylko ollie backside się nauczyłam. Zakładam, że za każdym razem źle ustawiasz się na desce i dlatego Ci nie wychodzi.- Powiedziała to nad wyraz spokojnie. Nie dość, że urodą przewyższa inne to jeszcze nie jest tępa jak te durne plastiki ze szkoły.
 -No to może kiedyś pojeździmy razem, co?- Zapytałem z nadzieją.- Może dasz się namówić?- Mam taką nadzieje
-Nie raczej nie. Już nie jeżdżę.-Chciałbym się z nią spotkać. Ale jak? Przecież mnie spławi jak każdego. -Zatrzymaj się przy szkole.-dodała po chwili.

Podjechałam moim czerwonym ferrari pod szkołę i zatrzymałem się. Zgasiłem silnik. Clary Zabrała swoją torbę i zaczęła wychodzić z samochodu.
-Dzięki za podwózkę.- Uśmiechnęła się. A mnie znowu zaparło dech Normalnie ona tak na mnie działa jak jeszcze nikt inny. A do tego jeszcze te jej długi mokre włosy tylko dodawały jej uroku.
-Pppolecam ssię na przyszłość.- No lepiej być nie mogło. Jak jakiś dureń zacząłem się jąkać. A ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
-Będę pamiętać.-Zamknęła drzwi i odeszła. Odprowadziłem ją wzrokiem aż skręciła.

Odjechałem i popatrzyłem na dom, do którego wchodziła Clary. Już wiem gdzie mieszka. A to bardzo ułatwia mi sprawę. (Wyglądał tak:)





CZYTASZ=KOMENTUJESZ 


OD AUTORA:

Przepraszam że tak długo nie pisałam. NA początku przyjechała do mnie kuzynka z tydzień potem namówiła mnie abym to ja do niej pojechała i gdy już zaczynałam pisać niespodziewanie pojechałam na wakacje na Węgry. Mam nadzieje że mi wybaczycie. Jeszcze raz przepraszam. :***

Ola

Ps. Jeśli jakiś błędy komentujcie <3

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 3


OCZAMI CLARY

Obudziły mnie promienie słońca przedzierające się przez zasłony w moim pokoju. Była, 6:00 wstałam i weszłam do łazienki wziąć orzeźwiający prysznic. Gdy już się wykąpałam była 6:40 wysuszyłam moje długie, czarne i niestety proste włosy zostawiając je rozpuszczone. Podeszłam do lusterka i pomalowałam się lekko tuszem. Otworzyłam swoją garderobę i zaczęłam wybierać ciuchy, zdecydowałam się na :(http://malinowe-jagody.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/772920/files/blog_zz_4912565_7592909_tr_zestaw.jpg. Mam do szkoły dopiero na dziewiątą, więc włączyłam  laptopa i sprawdzę, co się dzieje na FB wczoraj nawet nic nie sprawdzałam. Zalogowałam się i pierwsze, co zobaczyłam na mojej tablicy to:

‘Oj Clary, Clary Jesteś taka głupia i naiwna!’

Znów się zaczyna. Nowy rok, a wciąż te same problemy. Nawet nie muszę sprawdzać, kto to napisał, to jest oczywiste - Angelik Collins. Ona mnie nienawidzi i vice versa. Odkąd w pierwszej klasie zostałam wyróżniona, jako najlepsza uczennica a nie ona, od tamtego czasu wraz ze swoją świtą umila mi życie jak tylko może i to przyczyniło się też do tego, że nie mam żadnych kumpli, choć to mi nie przeszkadza. Odkąd pamiętam zawsze byłam sam, bez jakichkolwiek przyjaciół. Angelik bardzo się starała o to wyróżnienie no, ale w trochę inny sposób niż ja. Imprezuje, puszcza się praktycznie z każdym (o dziwo jeszcze nie wpadła) a dobre stopnie ma dzięki temu, że większość nauczycieli w naszym liceum to faceci, a ona po prostu wykorzystuje ich słabość do młodych dziwek, a na koniec mówi „ albo będę mieć piątkę na semestr, albo zgłoszę dyrekcji, że mnie pan zaciągnął do łóżka i wykorzystał ”. A skąd to wiem?  Sama byłam świadkiem jej postępowania. Od tamtego czasu znęcała się nade mną nie tylko po przez Internet. W szkole rozsiewała plotki na mój temat, że jestem dziwką, szmatą itd. A najbardziej mnie raniła, mówiąc o moich rodzicach, że zostawili mnie, bo byłam za brzydka, że nie mogli mnie znieść. I że wymienili mnie za litr wódki. Nawet teraz, gdy o tym myślę chce mi się płakać . Moi rodzice byli najwspanialszymi rodzicami pod słońcem. Wiem, że brzmi to oklepanie, ale taka jest prawda. Zawsze mi pomagali, zabierali na wakacje oraz różne wycieczki i właśnie wtedy nie dałam rady, jej cel zostaje osiągnięty. Łzy same cisnęły mi się z oczu, ciekły po policzkach strumieniami, uciekałam do łazięki i szlochałam po każdym takim incydencie. Dla mnie to była męczarnia a dla innych po prostu zabawa, zabawiali się moim kosztem.  Śmiali się, wyzywali i poniżali. Właśnie wtedy nie wytrzymałam. Nie widziałam sensu dalszego życia, dalszego oddychania, oślepił mnie ból i własna słabość do wypowiedzianych słów o mojej rodzinie. I wtedy Ranny wraz z Davidem znaleźli mnie nieprzytomną w łazience z podciętymi żyłami. Wylądowałam w szpitalu. Lekarze nie dawali mi szans na przeżycie zapadłam w śpiączkę. Mijały dni, a ja nadal byłam nieprzytomna. W końcu po paru tygodniach wybudziłam się ze śpiączki. Dowiedziałam się też, że niejaka Angelik Collins odwiedzała mnie i płakała przy mnie. Ranny obiecała jej, że nic nie powie mi o jej wizytach w szpitalu. Po prostu nie chciała stracić swojej popularności i opinii nieugiętej. Ale ja wiedziałam, że ona tak naprawdę udaje twardą. Gdyby nią była nie rozczuliłaby się nade mną. Teraz jestem w drugiej klasie. Wydarzenia z przed roku nie powtarzają się. Jedynie czasami Angelik coś wymyśli. Jak to ona…
Spojrzałam na zegarek. Pogrążona we wspomnieniach nie zauważyłam nawet, kiedy minęła ta godzina. Wylogowałam się i wyłączyłam laptopa, przypominając sobie, że Ranny ma dziś ważnie spotkanie i nie będzie jej od samego rana aż do późnego wieczoru a David zawsze wychodzi wcześnie do pracy. Postanowiłam zejść na dół i zrobić sobie naleśniki oraz kakao. Zjadłam śniadanie i w pośpiechu pobiegłam do szkoły. Gdy weszłam do środka przy mojej szafce czekał już Jacob. Spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się. Na chwilę zatraciłam się w jego czekoladowych oczach aż kolana zrobiły się jak z waty. Już Clary. Uspokój się. To tylko Jacob. Pamiętaj nie warto się zakochiwać i tak w końcu odejdzie lub zdradzi. Już to przerabiałaś. Pamiętaj, nie warto! Dobra podejdź na luzie i się przywitaj. Bądź miła. Co ja myślę, olej go. Nie już za późno.
-Część.-Powitał mnie.
-Hej.-Odpowiedziałam wyciągając potrzebne książki z szafki. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Jacob mi się przygląda. Po krótkim czasie:
-Co się tak gapisz?- W końcu pytam, wkurza mnie. Patrzy się i patrzy.
-No wiesz, bo pierwszą mamy muzykę,  a nie matmę.- A na jego twarzy znów gości promienny uśmiech. I znów się w nim zatracam. Jest inny niż pozostali. I nagle uświadamiam sobie, że przez cały czas mi się przygląda, a ja jak głupia trzymam podręcznik do matematyki. Matko przy nim zachowuje się, jak jakich przygłup. Ugh…
-Dobra. Wiesz gdzie jest sala?-O matko. Skąd on ma to wiedzieć przecież jest tu od wczoraj. Zaraz Spale się ze wstydu. – Chodź za mną. –Widzę, że chce coś powiedzieć ale powstrzymuje go gestem ręki. Chowam z powrotem książkę do matematyki i zamykam szafkę. Udaje się szybko to Sali muzycznej. Staram się iść przed nim żeby nie widział moich rumieńców.

OCZAMI JACOBA

Siedzę z Clary w przed ostatniej ławce, a po sali rozlega się głośne gadanie. Gdy nagle wchodzi Pani Russo (dziwne nazwisko jak na nauczycielkę muzyki) na jej widok wszyscy cichną. Na moje oko ma z 40-45 lat. Nie ma więcej niż metr 160 wzrostu, krótkie ciemne włosy i groźny wyraz twarzy, już rozumiem, dlaczego wszyscy siedzą jak na baczność. Myślałem, że muzyka będzie na luzie, ale jak widać myliłem się.  Pani Russo rozgląda się po sali i gdy jej straszny wzrok mnie dostrzega kiwa głową i siada przy biurku. Po sprawdzeniu obecności, podejrzewam, że wybiera osoby do pytania. Spoglądam na Clary, jak reszta klasy ona też się denerwuje. Nie mam pojęcia, o co chodzi. No bo niby, co może się takiego stać na lekcji muzyki? Pani Russo podnosi głowę znad dziennika. Na jej twarzy gości uśmiech.
-Proszę, proszę Clary nam nic nie śpiewała.  Nie masz żadnej oceny młoda panno. Zapraszam.-Gestem ręki wskazuje środek klasy. - Może zaśpiewa nam – Chwilę się namyśla ocierając kciukiem podbródek -
(http://www.youtube.com/watch?v=3ohMwvoVnOI)Jeśli chcesz masz do dyspozycji gitarę lub pianino. Nuty są na biurku.
Podeszła do pianina i zaczęła grać. Każdy w klasie patrzył na nią w zaciekawieniu, ja także. A gdy zaczęła śpiewać. Normalnie widziałem jak połowie kolesi szczęki opadają. Sam zaniemówiłem. Dość, że niezła z niej laska, to jeszcze z ukrytym talentem. Czym bardziej ją poznaje tym bardziej mnie zaskakuje. Nawet nauczycielka była zaskoczona jej występem i nie dziwie się, że bez wahania wstawiła jej szóstkę. Gdy Clary wstała wszyscy zaczęli klaskać. Zarumieniła się i szybko usiadła obok mnie.
Nauczycielka popytała jeszcze parę osób, ale nikt nie przebił Clary. Po skończonej lekcji muzyki mieliśmy matmę i godzinę wychowania fizycznego. 
Po lekcjach szybko pojechałem do domu. Byłem wykończony. Wziąłem gorący prysznic i pojechałem na rampy. Miałem nadzieje, że dziś też spotkam króla. Niestety nie zaszczycił mnie swoją obecnością.
*

Minęło kilka tygodni od przeprowadzki . Za każdym razem, kiedy próbuje zagadać do Clary, ona mnie ignoruje. Tak jak mówili chłopcy olewa każdego, kto próbuje się do niej zbliżyć. No, ale ja nie jestem jak każdy. Ja się nie poddaje.  Mam swój cel, a jest nim… Clary. 



CZYTASZ=KOMENTUJESZ 


___________________

OD AUTORA:
Mam nadzieje, że podoba Wam się mój blog. 
Korekta by. Klaudia Wożniak. Kocie ;**
W następnych będzie się działo. ;))
Jeśli macie jakieś uwagi, komentujcie a postaram się o pop. ;D


wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 2



Gdy już ubrałam maskę zeszłam po schodach wzięłam jedną z moich desek i pojechałam do skateparku.
 

Gdy byłam na miejscu znów zaczęli na mnie wołać „król deski”. Tak szczerze to nie wybrałam sobie tego przezwiska. Po prostu kiedyś jakiś koleś zawołał na mnie „król deski” i tak zostało. Nie przechwalałam się tym, że jestem dobra, wszyscy myślą, że jestem chłopakiem, który nie chce się ujawnić. Przynajmniej tu mnie ktoś zna, choć nikt nic o mnie nie wie po prostu podziwiają mnie, jako skejta. Tu jestem inną osobą, czuje się swobodnie, jak ptak wypuszczony z klatki. I choć jestem dobra na desce, gdyby ktoś kiedyś dowiedział się, że jestem dziewczyną, moje życie uległo by diametralnej zmianie. Na pozór jestem grzeczna, ale gdy ubieram maskę i staje na desce jestem inną osobą. Jestem Królem Deski.


OCZAMI JACOBA

Gdy się tak nagle rozpłakała, po tym, jak wspomniałem o jej ojcu nie wiedziałem, co zrobić a tym bardziej,  powiedzieć, Patrzyłem na nią, gdy tak nagle po prostu odbiegła mrucząc ciche przepraszam. Postałem tak jeszcze chwilę a za raz wszedłem do domu po schodach na drugie piętro, i skierowałem się do mojego pokoju. (Tak wygląda)



Szybkim krokiem skierowałem się to łazienki  wziąłem prysznic. Zabrałem ciuchy z walizki, bo jeszcze się nie wypakowałem i wszedłem z powrotem do łazienki.  Ubrałem się w czarne dżinsy, czerwono-niebieską koszule w kratkę, czarne tenisówki i zabrałem deskę.(Wyglądałem tak,)




Schodziłem po schodach i zobaczyłem w kuchni tatę pijącego kawę.
-Hej Jacob, jak po pierwszym dniu w szkole? –Spytał a ja podszedłem do lodówki i zabrałem z niej sok pomarańczowy.
-Spoko, szkoła taka jak każda. Nawet spotkałem Clary Host, wiesz, która to no nie? – Ojciec pokiwał głową a ja w tym czasie napiłem się soku- oprowadziła mnie po okolicy no, ale gdy zacząłem gadać, że chcesz zrobić interesy z jej ojcem, rozpłakała się i uciekła. Może jej ojciec jest chory czy coś?
-Wiesz nie było nas tu..-Zamyślił się i otarł kciukiem podbródek - przeszło 10 lat. Gdy się stąd wyprowadziliśmy straciłem wszelkie kontakty z jej ojcem. –Wziął kubek i włożył go do zmywarki.-A więc ja jadę do firmy. Mam trochę czasu, podwieźć cię gdzieś?
-Nie, pojadę na desce do skateparku, umówiłem się z kuplami.
-Dobra, nie wracaj późno. - Zabrał teczkę i skierował się do drzwi- Pa- wyszedł

Tak wyglądał każdy dzień od rozwodu rodziców. Przez ostatnie cztery lata przeprowadziliśmy się 5 razy. Dlatego nigdy nie staram się znaleźć znajomych. W szkole zawsze byłem „ Nowy” zanim znalazłem nowych kumpli już planowano naszą ponowną przeprowadzkę, bo ojciec ma „interesy” w innym mieście. Teraz jest inaczej, w LA zamieszkamy minimum trzy lata. A raczej taką mam nadzieje i tak mówił ojciec. Po tylu latach i tylu niedotrzymanych obietnic od niego trudno mu ponownie zaufać. 
Wyszedłem z domu i pojechałam do parku. Moje myśli krążyły wokół Clary,  nawet nie zauważyłem, kiedy tam dotarłem.
Była 15:30. Zobaczyłem Nicka na rampie, więc pewnie reszta jest z nim. 
 -Siema chłopaki! – Zawołałem, a po chwili Nick, Will i Rayan, przywitali mnie po męsku. Ciekawe czy oni coś wiedzą o Clary.
-Hej wiecie coś o Clary Host?- Wypowiedziałam swoje myśli na głos
-Taaa niezła z niej laska!  Ale sztywna jak cholera. Nie da się z nią nawet normalnie porozmawiać. Ne ma koleżanek. I z tego, co wiem mieszka z rodziną zastępczą.  – Powiedział Will, a reszta pokiwała głowami, że się z nim zgadzają. Dziwne z rodziną zastępczą?! Nie ma rodziców…? CO?!!
-Jak to z rodziną zastępczą? Nie ma rodziców?- Jaki ze mnie debil, czemu wcześniej nie załapałem? UGH…!
-Taaak. Co się nią tak interesujesz? Podoba ci się, co? Nie jeden próbował z nią zagadać, ale ona każdego olewa. –Powiedział Will
-No, jako jedyna ocalała z pożaru, w którym spłonęła jej matka i brat a ojciec zmarł jak była dzieckiem. A raczej tak słyszeliśmy. Każdy mówił, co innego, ale jak dla mnie to jest najbardziej wiarygodna historia. –Roy zaczął nawijać o tym, jaka ona była, a ja słuchałem.

Dowiedziałem się o niej duuuużo ciekawych rzeczy np.: zawsze ma najlepsze stopnie, nigdy nie była na żadnej imprezie (obstawiam, że jest też dziewicą) jednym zdaniem jest po prostu nudna i sztywna. Ale jest w niej coś, czego oni nie widzą. Ja ją znałem, gdy była mała i po prostu wiem, że jest inna. Muszę ją poznać bliżej, ale jeszcze nie wiem jak to zrobię.
A więc tak czy inaczej nic nie poradzę, że mnie zauroczyła. Jest ciekawą osobą nie tylko z wyglądu. I za wszelką cenę chcę ją poznać.
-Dobra dość o dziewczynach. Jacob lepiej skup się na desce, bo z tego, co widziałem nie za dobrze Ci wychodzi ollie backside a dziewczyny lecą na skejtów.- Jesteś nowy więc pewnie nie słyszałeś jeszcze o królu, co ? -dodał po chwili
-Hmm coś mi się obiło o uszy, że to jakiś skejt jest, ale myślałem, że sobie jaja ze mnie robią.
-No z królem to nie przelewki, lepiej z nim nie zadzierać. Już nie jeden próbował go pokonać, ale jak do dziś nikt z nim nie wygrał. –Mówił dalej Roy a Nick i Will pokiwali głowami.
-Chyba go przeceniacie nie może być aż tak dobry, żeby nikt z nim nie wygrał, no nie mówię o sobie, bo wiem, że nie jeżdżę najlepiej no, ale żeby nikt? –Powiedziałem. Nie może być aż tak dobry… Prawda?
-Jeśli nie chcesz to nie wież, raz próbowałem z nim wygrać. I nie udało się, cholernie mnie ośmieszył. – Mówił Will
- Jak zobaczę to uwierzę.- Chcę go zobaczyć skoro jest taki dobry - no a kto jest tym królem?
-No i właśnie tu masz problem, jeśli chcesz się na nim zemścić musisz czekać tutaj. On nigdy nie odmawia pojedynku i nigdy nie przegrywa. Nikt go jeszcze nigdy nie widział bez maski. Stąd jego przezwisko. Jest najlepszy ze wszystkich skejtów, jakich kiedykolwiek poznałem...-miał chyba jeszcze coś powiedzieć ale mu przerwałem.
-Więc wątpię, że go spotkam. Nie chce się ośmieszyć.- Naprawdę nie chce go spotkać, jeśli dobrze zrozumiałem on nie wyzywa nikogo do pojedynku tylko je przyjmuje. A tak naprawdę... chciałbym zobaczyć, na co go stać.
-Chodź idziemy jeszcze pojeździć i spadamy stąd. – Chłopaki jeździli na deskach jakieś pół godziny, gdy nagle Will do mnie podjechał. W oddali usłyszałem „ Przyjechał król !”
-Stary patrz to on. No a myślałem, że nie spotkasz tego skurczybyka na desce. – obróciłem się i  popatrzyłem na niego zdziwiony to niby ma być król deski? Ma nie więcej niż metr 170 wzrostu jest taki jakiś dziwny i ta maska, wygląda jak z jakiegoś gangu czy coś. No, ale zobaczmy, co potrafi.

OCZAMI CLARY

Byłam już w parku i nie spodziewałam się, że będzie tu też Jacob. To dopiero jego pierwszy dzień tutaj a już ma kumpli. Poznaje ich, jeśli się nie mylę zakumplował się, z Willem, Royem i Nickiem. Kiedyś próbowali mnie poderwać, ale ja ich olewałam i w końcu mnie sobie odpuścili.
Zeszłam z deski weszłam na rampy i zaczęłam jeździć. Zrobiłam mój popisowy numer i już miałam zrobić ten, który ćwiczę od paru tygodni, na szczęści powstrzymałam się w ostatniej chwili. Podeszli do mnie jacyś kolesie i wyzwali na pojedynek oczywiście wygrałam nikt nie miał ze mną szans i oni o tym wiedzieli a jdnak dalej próbowali wygrać. A ja nigdy nie odmawiam, jeśli chodzi o pojedynek na desce. 

Przeszło 2 godziny gdy tu przyjechałam.Mam już dość i jeszcze ta maska blokuje dopływ powietrza. Nie mogę jej zdjąć pojeżdżę jeszcze z godzinę i pójdę do domu. Mam nadziej, że dziś nikt nie będzie mnie śledził, aby odkryć moją „ tożsamość”, zawsze im uciekam mogliby sobie odpuścić. Moja ucieczka jest po prostu jak zabawa w chowanego, ale zajmuje za dużo czasu. Godzina byłą bliska 23 musiałam się zbierać, bo jeśli mnie nie będzie w domu na czas dostanę karę. Ugh. Szybko zjechałam na chodnik wmieszałam się w tłum i odjechałam w stronę domu.

OCZAMI JECOBA

Koleś naprawdę dobrze jeździ zrobił przynajmniej z 5 najtrudniejszych trików, jakie znam a nigdy nie umiałem zrobić. Mógłby mnie czegoś nauczyć. Naprawdę koleś nie wygląda na skejta, ale na desce to jeździ ze sto razy lepiej od mnie. Przed 23 król gdzieś zniknął, więc nic tu po mnie. Po 20 minutach dojechałam już w domu. Otworzyłem drzwi wszedłem do środka. Byłem zmęczony, poszedłem do pokoju zdjąłem ciuchy zostając w samych bokserkach i położyłem się spać.



CZYTASZ=KOMENTUJESZ


niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 1

~~~ Kilkanaście lat później ~~~~

Minęło jedenaście lat odkąd strąciłam tatę a osiem od pożaru, w którym zgięła mama i młodszy brat. Moja rodzina była bardzo znana. Jedyne, co mi po nich zostało to wspólne zdjęcie z wakacji, gdy jeszcze tata żył. Moje życie zostało zniszczone, z powodu braku rodziny zostałam odesłana do sierocińca gdzie po krótkim czasie zostałam adoptowana do rodziny zastępczej. Nie brakowało mi niczego, rodzina, do której trafiłam daje mi to, czego chcę i potrzebuję. Poszłam do nowej szkoły, nie mam kolegów ani przyjaciół. Jestem sama, choć uczę się najlepiej w szkole nikt mnie nie zna- nie jestem popularna, ale mi to nie przeszkadza.

***

-Clary! Śniadanie!- krzyczała  Ranny.
- Idę! Już idę!- Krzyknęłam.
Szybko spakowałam zeszyty do torby i wyszłam z pokoju.
Zbiegłam na dół po schodach podeszłam do stołu wzięłam tosta krzycząc przy tym:
-Wychodzę!- wyszłam z domu i pobiegłam do szkoły.
 Na szczęście szkołę mam tuż za rogiem i nie potrzebuje dużo czasu, aby dojść na lekcje. Gdy weszłam do szkoły od razu skierowałam się do mojej szafki, wzięłam potrzebne książki i szybko powędrowałam do klasy gdzie miałam matematykę. Weszłam do klasy i usiadłam do ostatniej ławki przy oknie.
 Chwilę później do klasy weszła Pani Moris a za nią pewnie Jacob Mallark uczeń, który został przeniesiony do naszej szkoły. Na jego widok dziewczynom opadły szczęki, nie powiem był przystojny, wysoki dobrze zbudowany brunet o lśniących brązowych oczach i zabójczym uśmiechu. No i niestety on mnie zna, jeśli dobrze pamiętam jego ojciec to Bryan Mallark, czyli ostatni współpracownik taty przed śmiercią. Niestety na mnie nie robił żadnego wrażenia, po części, dlatego że przyjaźniliśmy się, gdy byliśmy dziećmi. Ale i tak to nic nie zmienia, nie jestem taka jak Angelik Collins- najbardziej popularna dziewczyna w szkole i jednocześnie najbardziej puszczalska ździra w okolicy.
 Chłopak rozejrzał się po klasie, po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się, parę dziewczyn westchnęło a ja odwróciłam twarz z zupełnie obojętną miną.
-Dzień dobry, a więc poznajcie Jacoba Mallarka od dziś będzie uczęszczał do naszej szkoły tak jak wspominałam wcześniej przyjechał ze swoim tatą w sprawach prywatnych.-Przerwała, po chwili pytając -jak długo zamierzacie tu zostać?
 -Na pewno skończę tu szkołę, a jak dalej pójdzie jeszcze nie wiem-odpowiedział
-Dobrze a zatem poznaj Clary Host - wskazała na mnie- przewodnicząca klasy i osoba, która cię oprowadzi po szkole. Jeśli czegoś potrzebujesz proszę skieruj się do niej.
-Spoko.-Odpowiedział, po czym usiadł na miejscu obok mojego.-Hej jestem Jacob– powiedział do mnie.
-Cześć –odpowiedziałam
Na długiej przerwie zaprowadziłam Justina pod jego szafkę, oprowadziłam po szkole a na koniec zaprowadziłam go do stołówki a sama udałam się, aby zjeść mnie drugie śniadanie za szkołę.
Gdy tak siedziałam sama, nagle podszedł do mnie Jacob.
-Hej, mam taką prośbę - powiedział siadając obok mnie.
-Potrzebujesz czegoś? -Powiedziałam, – Jeśli wpadłeś w jakieś kłopoty nie proś mnie o pomoc.


OCZAMI  JACOBA

Nie znam tu nikogo, więc dobrze by było gdyby mi, chociaż pokazała okolice. No, ale niestety znikała tak szybko jak się pojawiła. Poszedłem jej poszukać, na stołówce nic, przeszukałem cały parter szkoły i też nic, więc przyszło mi do głowy, że mogłaby wyjść ze szkoły. Znalazłem ją, siedziała pod drzewem opierając się o nie. Obróciła się a ja podszedłem.
-Hej, mam taką prośbę – powiedziałem siadając obok niej.
-Potrzebujesz czegoś? -Powiedziała, – Jeśli wpadłeś w jakieś kłopoty nie proś mnie o pomoc.-zdziwiło mnie jej zastawienie, znamy się dopiero parę godzin a on już wyrobiła sobie o mnie zdanie. Niestety mili się.
-Nie martw się, jeśli wpadnę w kłopoty nie będę prosił o pomoc dziewczyny, sam umiem o siebie zadbać.- Poczułem się trochę urażony, co ona sobie myśli? Że jestem debilem czy co? Niedoczekanie.
Zapadła niezręczna cisza. Odezwałem się pierwszy:
-Nie znam jeszcze tej okolicy, więc pomyślałem ze mnie trochę oprowadzisz, czy masz może czas po szkole?
-Jasnee. To o 14:30 pod głównymi drzwiami.- Łoo jak potrafi to umie być miła. Podoba mi się.

OCZAMI CLARY

Poprosił mnie abym go oprowadziła go po okolicy a ja głupia od razu posądzam go o to, że wpadł w tarapaty.Chodź wygląda na takiego miłego. Uhhh. Po lekcjach oprowadziłam go po mieście i gdy podeszliśmy pod biały duży dom z przepięknym ogrodem, zwolniliśmy
-A, więc jesteśmy. To mój dom-Popatrzyłam na posiadłość, była cudowna. Przypominała mi mój stary dom. Staliśmy tak chwil, gdy Jacob zaczął nagle gadać.
-Wiesz, mój ojciec dawno temu robił tutaj interesy z Twoim ojcem-mówił dalej, ale ja nie słuchałam, gdy tylko wspomniał ojca wróciło wszystko. Wszystkie wspomnienia i to nie te dobre. Pogrzeb rodziców i brata. Nie spostrzegłam nawet, kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Gdy zobaczył, że płaczę przerwał swoją wypowiedź i patrzył na mnie w osłupieniu. Ja po prosty nie mogłam powstrzymać łez wypływających z oczu. Wyjąkałam niedbałe przepraszam i uciekłam. Pobiegłam do domu. Weszłam do swojego pokoju (który wygląda tak)

 Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki, zmyłam makijaż umyłam twarz oraz ubrałam przebranie. Byłam ubrana w:

 Zajrzałam do szafy i wyciągnęłam z niej maskę, której używam do zamaskowania twarzy.Nie jest to typowa maska, gdy ją wkładam czuje się jak inna osoba. Dlatego nie ujawniłam nikomu kim naprawdę jestem, wielki "król deski" to dziewczyna, mam obawy że jeśli zacznę bez niej jeździć to po prostu z niej zrezygnuje..I tego się boje. A oto maska:



Dla niektórych to po prostu kominiarka. A dla mnie maska która pokazuje moje drugie oblicze.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ 



wtorek, 18 czerwca 2013

PROLOG

Wdziałam jak ogień pożera drzwi sypialni mojej mamy. Mój czteroletni brat, Lucas płakał tak głośno, że z trudem rozumiałam, co wrzeszczy moja mama. Słyszałam jej krzyk abym wezwała pomoc i sama uciekła, ale  nie miałam już sił, brakowało mi tchu. Dymu było coraz więcej, czułam jak w moich oczach wzbierają się łzy i zaczyna kręcić w głowie. Nie wiedziałam  co robić, ale musiałam w jakiś sposób im pomóc. Nie mogłam pozwolić, aby kolejna ważna osoba w moim życiu odeszła.Nagle usłyszałam dziwne pęknięcie, gdy podniosłam głowę do góry zobaczyłam spadające kawałki drewna wprost na mnie.Nie zdążyłam uciec, poczułam straszliwy ból a potem tylko ciemność...

BOHATEROWIE


Clary Host - siedemnastolatka o czarnych długich włosach i błękitnych oczach. Mieszka w Los Angeles razem z Ranny i Bobem Janison – zastępczą rodziną. Odkąd jej życie diametralnie uległo zmianie prowadzi podwójne życie. Kiedy Jacob odkrywa jaj tajemnice… (przeczytajcie to się dowiecie)

Jacob Mallark- siedemnastolatek, jest wysokim, wysportowanym i dobrze umięśnionym brunetem o brązowych oczach. Przeprowadza się z ojcem do Los Angeles, gdzie poznaje Clary, jego kumple to Will, Nick a na początku także Roy. Lubi jeździć na desce.  

Will White – dobrze zbudowany, wysoki blondyn o zielonych oczach. Kumpel Jacoba, Nicka i Roya. Lubi jeździć na desce.

Nick Della – wysoki brunet o niebiesko-zielonych oczach. Mieszka w LA jego kumple to Will, Jacob i Roy. Lubi siatkówkę i jazdę na desce. Chłopak Aleks.

Roy Black - wysoki szatyn o niebieskich oczach, dobrze zbudowany. Kumpluje się z Jacobem. Po kłótni - najwięksi rywale.  

Aleks Carter- szesnastoletnia blondynka o brązowych oczach. Dziewczyna Nicka. 

Ranny Janison- zastępcza mama Clary. (39lat)

Bob Janison- zastępczy ojciec Clary. Jest mechanikiem. (41lat)