OCZAMI JACOBA
Nie będę się jej narzucać. Ja po prostu postaram się z nią
zaprzyjaźnić. Na razie.
OCZAMI CLARY
Myślałam, że spale się ze wstydu. Czułam, że policzki mam
czerwone jak burak. Gorzej być nie mogło. A jednak. Tak mogło być gorzej i jest,
Jacob też patrzył na mój występ. Co ja
znowu myślę? Daj sobie spokój Jacob to chłopak jak każdy inny. Nie, on mi się
podoba. O cholera, nie ma to jak kłócić
się sama ze sobą w myślach. Przez niego zachowuje się jak debilka. Przez niego
mam same nieszczęścia jak np.: lekcja Pani Russo. Zawsze ośmiesza uczniów przed
całą klasą, choć po ich minach widać było, że się im podobało.
Kiedyś, gdy jeszcze
żyli rodzice powiedzieli mi żebym spróbowała swoich sił w muzyce lub śpiewie,
ale ja odmówiłam. Nie chciałam śpiewać ani grać, ponieważ to się wiązało z
występami a występy są raczej przed publicznością, a ja panicznie boje się takich
przedstawień. Zżera mnie wtedy trema , nerwy i strach. Dlatego odmówiłam no,
ale gdy straciłam rodzinę poprosiłam Davida i Ranny, aby zapisali mnie na
zajęcia śpiewu i grę na fortepianie.
*
Po tych kilku tygodniach jestem już prawie pewna, że Jacob
się nie odczepi. A może chcę się ze mną zaprzyjaźnić? Nie raczej nie. Mój
ostatni przyjaciel zostawił mnie. Przyjaźniliśmy się zaledwie miesiąc. Choć nie
chciałam być tylko jego przyjaciółką chciałam być kimś więcej. Gdy wyznałam mu
moje uczucia powiedział, że nie czuje tego samego do mnie. Unikaliśmy się
wzajemnie a po kilku tygodniach a nawet dniach w ogóle nie mieliśmy kontaktu. Od tamtego incydentu minęły cztery lata. Roy
Black. Tak właśnie miał na imię. Nawet on nie wiedział, że jestem królem.
Chciałam mu powiedzieć, ale zerwaliśmy kontakt. Roy koleguje się teraz z
Jacobem. Podrywał mnie, więc pewnie mnie nie pamięta, a ja jak każdego innego
po prostu go spławiłam. Są dwie opcje pierwsza: pamięta mnie, a przed kolegami udawał,
że nie i specjalnie mnie podrywał i druga opcja: nie pamięta mnie a przed kumplami
po prostu się popisywał. I tak już nic do niego nie czuje. To było tylko zwykłe
zauroczenie. I nie mam zamiaru znowu przez to przechodzić. Nawet, jeśli to nie
tylko zauroczenie.
Dziś 8 Października, czyli rocznica śmierci mojego taty. To
już 12 lat, już tyle go nie ma. Tak bardzo za nim tęsknie. I nie tylko, za mamą
za bratem. Chciałabym ich teraz przytulić, ale nic z tego. Mogę jedynie
popłakać nad ich grobami. Tak bardzo mi ich brakuje. Tak bardzo chciałabym, aby
byli tu ze mną.
Dlatego urwała łam się dziś ze szkoły. Postanowiłam, że
pojadę na cmentarz. Ostatnio rzadko tam bywam. Zawsze mogę się tam wyżalić,
wypłakać, opowiedzieć o moich obawach. Tak bardzo chciałabym, aby mama tu była.
Ona by mi pomogła. Pocieszyła.
Ranny jest dobrą
osobą a przede wszystkim bardzo miłą, tak samo Bob. Ale nie są moimi rodzicami.
Choć jestem już u nich tyle lat nie znają mnie tak dobrze jak moi biologiczni
rodzice.
Gdy stanęłam klęczałam przed ich grobami nawet nie poczułam,
że łzy ciekną mi po policzkach strumieniami.
-Dlaczego?.. Dlaczego musiałam stracić osoby, które tak
bardzo kochałam? Dlaczego?..-Zaczęłam szlochać a płacz nie ustępował.
Wiedziałam, że nie mogę tu dłużej zostać, ponieważ gdy tu jestem zawsze
rozklejam się w najlepsze. To jedyne miejsce gdzie mogę płakać. Już nie raz obiecywałam sobie, że się nie
rozkleję, ale jak do dziś nie dotrzymałam złożonej sobie obietnicy.
Płakałam jeszcze chwilę. A potem opowiadałam, co się
ostatnio u mnie zmieniło. Choć starałam się omijać temat Jacoba wiedziałam, że
w końcu będę musiała to z siebie wydusić. Powiedziałam wszystko począwszy od
tego jak na nie patrzy skończywszy na dziwnym uczuciu na widok jego
czekoladowych oczu. Jedyne, czego mi brakowało to odpowiedzi. Głosu. Bliskości.
Nie licząc Ranny i Boba. Chciałabym mieć przyjaciółkę, chłopaka. Ale wiedziałam,
że nie za szybko mogę ich zdobyć. Od przyjaźni z Royem nie miałam nikogo.
Siedziałam rozmyślając aż w końcu zaczęło się robić ciemno. Na
moje nieszczęście zaczęło padać. Patrząc na zegarek aż się wzdrygnęłam. Było po
20 a o tej porze nie ma busów. Do domu mam ponad pół godziny stąd a już jestem
mokra do suchej nitki. I co robić? Nie mogę zadzwonić do Ranny ani Boba, bo
jeszcze ich nie ma w domu. Nie mam wyjścia muszę jakoś dotrzeć do domu. I ku
mojemu zdziwieniu zatrzymał się koło mnie czerwone ferrari z przyciemnianymi
szybami.
OCZAMI JACOBA
Po cholerę pojechałem do tego durnego sklepu na odludziu.
Nie dość, że koło niego cmentarz to jeszcze nic nie kupiłem. UGh!!
Już odjeżdżałem a tu naglę ktoś wychodzi z cmentarza widać,
że dziewczyna. Dziwnie znajoma, średniego wzrostu czarne włosy ładna figura i
przemoknięta do suchej nitki. Nagle nieznajoma zaczęła się rozglądać i przeszła
przez pasy na drugą stronę chodnika. I
ta nieznajoma już nie byłą mi taka obca. To był nie, kto inny jak osoba moich
westchnień. Clary Host. Odjechałem z parkingu i stanąłem koło Clary na uboczu.
Dziewczyna popatrzyła na mój samochód z dziwną miną i dopiero teraz się skapnąłem,
że mam przyciemniane szyby i nie wie, kto jest kierowcą. Więc odsunąłem je i
popatrzyłem na dziewczynę. Wyglądała jak zawsze olśniewająco a to, że była cała
mokra dodawało jej wdzięku.
-Cześć. Podwieźć Cię?
Clary popatrzyła się w moje oczy a mi dosłownie serce
stanęło, dosłownie utonąłem w jej oczach. Błękitne niczym niebo. Widziałem w jej oczach jak by iskierkę… pożądania?
Nie chyba mi się wydawało. Clary, jako pierwsza otrząsnęła się i odpowiedziała:
-Z chęcią. – I już po chwili siedziało obok mnie.-Dziękuje-powiedziała.
-Nie ma, za co. – Odpowiedziałem.
Zapadła jakaś taka niezręczna cisza. Popatrzyłam na
dziewczynę i jedno mnie zastanowiło. Dlaczego nie zadzwoniła po kogoś, aby ją zgarną?
Nie myśląc spytałem:
-Dlaczego nie zadzwoniłaś po kogoś żeby Cię zgarną?-
Dziewczyna wyprostowała się, gdy usłyszała mój zachrypnięty głos. Nie
odpowiadała przez kilka sekund aż w końcu:
-Ranny i Bob jeszcze nie wrócili z pracy. A ja pojechałam od
razu po szkole i nie wzięłam swojego samochodu.- Pewnie Ranny i Bob to jej
zastępcza rodzina.
-Mhm.- Kurde, o czym by tu z nią porozmawiać. Szkoła? Nie za
nudno. Rodzina? Nie to osobisty temat.
Cholera i jak ja mam zostać jej przyjacielem, gdy nawet nie wiem jak ją
zagadnąć? UGh!
Myślałam i myślałem jak by tu ją zagadnąć i w końcu! Przecież
nie wiem gdzie ona mieszka.
-yyy, Clary gdzie mieszkasz?
-A, po co chcesz wiedzieć?- Odpowiedziała pytaniem na
pytanie. Jej chyba nie tylko ja mam pustkę w głowie.
-No wiesz chciałem Cię podwieś a nie wiem gdzie mieszkasz.- Odpowiedziałam.
Momentalnie na jej policzka wkradł się lekki rumieniec. O
Matko jak ona przepięknie wygląda, gdy się rumieni. Aż przygryzłem wargę.
-Mieszkam koło naszej szkoły. Wystarczy żebyś mnie tam podwiózł.
Jeśli pojedziesz przez park będzie szybciej.- I wtedy popatrzyła na mnie tymi
błękitnymi oczami. Czułem jak tracę panowanie nad kierownicą, ale w miarę
szybko się ogarnąłem. Chyba tego nie zauważyła.
Jechaliśmy Przez rząd różnych budynków aż w końcu po lewej
stronie zaczął rozciągać się park. Zobaczyłem rampy w oddali i ona chyba też. Patrzyła
jakimś takim dziwnym wzrokiem, ale za Chiny nie mogłem odgadnąć jaj pokerowej
maski. Znów ta napięta atmosfera. Kurde Jacob wymyśl coś zagadaj jakoś byle, co
żeby tylko gadać. No szybciej myśl. Zacząłem temat, który jako jedyny wpadł mi
do głowy.
-Jeździsz na desce?- Dziewczyna szybko się jakoś tak… przestraszyła?
I znowu, Jacob nie umiesz gadać normalnie jak każdy?! No i tu tkwi problem. Gdy
ONA jest w pobliży normalnie zapominam języka i mam kompletną pustkę w głowie.
-Nie, kiedyś próbowałam, ale mi nie wychodziło i
zrezygnowałam. – Wyrwał mnie z rozmyśleń jej delikatny głos. Powiedziała jak dla mnie nie zbyt przekonująco i jakoś tak podejrzanie…
niepewnie?
- Ja chyba też zrezygnuje. Przez te wszystkie przeprowadzki
nie miałem czasu jeździć a teraz nie wychodzi mi nawet ollie backside. Pewnie
nawet nie wiesz, o czym gadam. Prawda?- Ale wypaliłem!
-Wręcz przeciwnie, tylko ollie backside się nauczyłam. Zakładam,
że za każdym razem źle ustawiasz się na desce i dlatego Ci nie wychodzi.-
Powiedziała to nad wyraz spokojnie. Nie dość, że urodą przewyższa inne to jeszcze
nie jest tępa jak te durne plastiki ze szkoły.
-No to może kiedyś
pojeździmy razem, co?- Zapytałem z nadzieją.- Może dasz się namówić?- Mam taką
nadzieje
-Nie raczej nie. Już nie jeżdżę.-Chciałbym się z nią spotkać. Ale jak? Przecież mnie spławi jak każdego. -Zatrzymaj się przy szkole.-dodała po chwili.
Podjechałam moim czerwonym ferrari pod szkołę i zatrzymałem
się. Zgasiłem silnik. Clary Zabrała swoją torbę i zaczęła wychodzić z samochodu.
-Dzięki za podwózkę.- Uśmiechnęła się. A mnie znowu zaparło
dech Normalnie ona tak na mnie działa jak jeszcze nikt inny. A do
tego jeszcze te jej długi mokre włosy tylko dodawały jej uroku.
-Pppolecam ssię na przyszłość.- No lepiej być nie mogło. Jak
jakiś dureń zacząłem się jąkać. A ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
-Będę pamiętać.-Zamknęła drzwi i odeszła. Odprowadziłem ją
wzrokiem aż skręciła.
Odjechałem i popatrzyłem na dom, do którego wchodziła Clary. Już wiem gdzie mieszka. A to bardzo ułatwia mi sprawę. (Wyglądał tak:)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
OD AUTORA:
Przepraszam że tak długo nie pisałam. NA początku przyjechała do mnie kuzynka z tydzień potem namówiła mnie abym to ja do niej pojechała i gdy już zaczynałam pisać niespodziewanie pojechałam na wakacje na Węgry. Mam nadzieje że mi wybaczycie. Jeszcze raz przepraszam. :***
Ola
Ps. Jeśli jakiś błędy komentujcie <3