środa, 31 lipca 2013

Rozdział 4


OCZAMI JACOBA

Nie będę się jej narzucać. Ja po prostu postaram się z nią zaprzyjaźnić. Na razie.

OCZAMI CLARY

Myślałam, że spale się ze wstydu. Czułam, że policzki mam czerwone jak burak. Gorzej być nie mogło. A jednak. Tak mogło być gorzej i jest, Jacob też patrzył na mój występ.  Co ja znowu myślę? Daj sobie spokój Jacob to chłopak jak każdy inny. Nie, on mi się podoba.  O cholera, nie ma to jak kłócić się sama ze sobą w myślach. Przez niego zachowuje się jak debilka. Przez niego mam same nieszczęścia jak np.: lekcja Pani Russo. Zawsze ośmiesza uczniów przed całą klasą, choć po ich minach widać było, że się im podobało.

Kiedyś, gdy jeszcze żyli rodzice powiedzieli mi żebym spróbowała swoich sił w muzyce lub śpiewie, ale ja odmówiłam. Nie chciałam śpiewać ani grać, ponieważ to się wiązało z występami a występy są raczej przed publicznością, a ja panicznie boje się takich przedstawień. Zżera mnie wtedy trema , nerwy i strach. Dlatego odmówiłam no, ale gdy straciłam rodzinę poprosiłam Davida i Ranny, aby zapisali mnie na zajęcia śpiewu i grę na fortepianie.  
*
Po tych kilku tygodniach jestem już prawie pewna, że Jacob się nie odczepi. A może chcę się ze mną zaprzyjaźnić? Nie raczej nie. Mój ostatni przyjaciel zostawił mnie. Przyjaźniliśmy się zaledwie miesiąc. Choć nie chciałam być tylko jego przyjaciółką chciałam być kimś więcej. Gdy wyznałam mu moje uczucia powiedział, że nie czuje tego samego do mnie. Unikaliśmy się wzajemnie a po kilku tygodniach a nawet dniach w ogóle nie mieliśmy kontaktu.  Od tamtego incydentu minęły cztery lata. Roy Black. Tak właśnie miał na imię. Nawet on nie wiedział, że jestem królem. Chciałam mu powiedzieć, ale zerwaliśmy kontakt. Roy koleguje się teraz z Jacobem. Podrywał mnie, więc pewnie mnie nie pamięta, a ja jak każdego innego po prostu go spławiłam. Są dwie opcje pierwsza: pamięta mnie, a przed kolegami udawał, że nie i specjalnie mnie podrywał i druga opcja: nie pamięta mnie a przed kumplami po prostu się popisywał. I tak już nic do niego nie czuje. To było tylko zwykłe zauroczenie. I nie mam zamiaru znowu przez to przechodzić. Nawet, jeśli to nie tylko zauroczenie.

Dziś 8 Października, czyli rocznica śmierci mojego taty. To już 12 lat, już tyle go nie ma. Tak bardzo za nim tęsknie. I nie tylko, za mamą za bratem. Chciałabym ich teraz przytulić, ale nic z tego. Mogę jedynie popłakać nad ich grobami. Tak bardzo mi ich brakuje. Tak bardzo chciałabym, aby byli tu ze mną.
Dlatego urwała łam się dziś ze szkoły. Postanowiłam, że pojadę na cmentarz. Ostatnio rzadko tam bywam. Zawsze mogę się tam wyżalić, wypłakać, opowiedzieć o moich obawach. Tak bardzo chciałabym, aby mama tu była. Ona by mi pomogła. Pocieszyła.

 Ranny jest dobrą osobą a przede wszystkim bardzo miłą, tak samo Bob. Ale nie są moimi rodzicami. Choć jestem już u nich tyle lat nie znają mnie tak dobrze jak moi biologiczni rodzice.

Gdy stanęłam klęczałam przed ich grobami nawet nie poczułam, że łzy ciekną mi po policzkach strumieniami.
-Dlaczego?.. Dlaczego musiałam stracić osoby, które tak bardzo kochałam? Dlaczego?..-Zaczęłam szlochać a płacz nie ustępował. Wiedziałam, że nie mogę tu dłużej zostać, ponieważ gdy tu jestem zawsze rozklejam się w najlepsze. To jedyne miejsce gdzie mogę płakać.  Już nie raz obiecywałam sobie, że się nie rozkleję, ale jak do dziś nie dotrzymałam złożonej sobie obietnicy.

Płakałam jeszcze chwilę. A potem opowiadałam, co się ostatnio u mnie zmieniło. Choć starałam się omijać temat Jacoba wiedziałam, że w końcu będę musiała to z siebie wydusić. Powiedziałam wszystko począwszy od tego jak na nie patrzy skończywszy na dziwnym uczuciu na widok jego czekoladowych oczu. Jedyne, czego mi brakowało to odpowiedzi. Głosu. Bliskości. Nie licząc Ranny i Boba. Chciałabym mieć przyjaciółkę, chłopaka. Ale wiedziałam, że nie za szybko mogę ich zdobyć. Od przyjaźni z Royem nie miałam nikogo.

Siedziałam rozmyślając aż w końcu zaczęło się robić ciemno. Na moje nieszczęście zaczęło padać. Patrząc na zegarek aż się wzdrygnęłam. Było po 20 a o tej porze nie ma busów. Do domu mam ponad pół godziny stąd a już jestem mokra do suchej nitki. I co robić? Nie mogę zadzwonić do Ranny ani Boba, bo jeszcze ich nie ma w domu. Nie mam wyjścia muszę jakoś dotrzeć do domu. I ku mojemu zdziwieniu zatrzymał się koło mnie czerwone ferrari z przyciemnianymi szybami.

OCZAMI JACOBA

Po cholerę pojechałem do tego durnego sklepu na odludziu. Nie dość, że koło niego cmentarz to jeszcze nic nie kupiłem. UGh!!

Już odjeżdżałem a tu naglę ktoś wychodzi z cmentarza widać, że dziewczyna. Dziwnie znajoma, średniego wzrostu czarne włosy ładna figura i przemoknięta do suchej nitki. Nagle nieznajoma zaczęła się rozglądać i przeszła przez pasy na drugą stronę chodnika.  I ta nieznajoma już nie byłą mi taka obca. To był nie, kto inny jak osoba moich westchnień. Clary Host. Odjechałem z parkingu i stanąłem koło Clary na uboczu. 

Dziewczyna popatrzyła na mój samochód z dziwną miną i dopiero teraz się skapnąłem, że mam przyciemniane szyby i nie wie, kto jest kierowcą. Więc odsunąłem je i popatrzyłem na dziewczynę. Wyglądała jak zawsze olśniewająco a to, że była cała mokra dodawało jej wdzięku.
-Cześć. Podwieźć Cię?
Clary popatrzyła się w moje oczy a mi dosłownie serce stanęło, dosłownie utonąłem w jej oczach. Błękitne niczym niebo.  Widziałem w jej oczach jak by iskierkę… pożądania? Nie chyba mi się wydawało. Clary, jako pierwsza otrząsnęła się i odpowiedziała:
-Z chęcią. – I już po chwili siedziało obok mnie.-Dziękuje-powiedziała.
-Nie ma, za co. – Odpowiedziałem.

Zapadła jakaś taka niezręczna cisza. Popatrzyłam na dziewczynę i jedno mnie zastanowiło. Dlaczego nie zadzwoniła po kogoś, aby ją zgarną? Nie myśląc spytałem:
-Dlaczego nie zadzwoniłaś po kogoś żeby Cię zgarną?- Dziewczyna wyprostowała się, gdy usłyszała mój zachrypnięty głos. Nie odpowiadała przez kilka sekund aż w końcu:
-Ranny i Bob jeszcze nie wrócili z pracy. A ja pojechałam od razu po szkole i nie wzięłam swojego samochodu.- Pewnie Ranny i Bob to jej zastępcza rodzina.
-Mhm.- Kurde, o czym by tu z nią porozmawiać. Szkoła? Nie za nudno.  Rodzina? Nie to osobisty temat. Cholera i jak ja mam zostać jej przyjacielem, gdy nawet nie wiem jak ją zagadnąć? UGh!
Myślałam i myślałem jak by tu ją zagadnąć i w końcu! Przecież nie wiem gdzie ona mieszka.
-yyy, Clary gdzie mieszkasz?
-A, po co chcesz wiedzieć?- Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Jej chyba nie tylko ja mam pustkę w głowie.
-No wiesz chciałem Cię podwieś a nie wiem gdzie mieszkasz.- Odpowiedziałam.
Momentalnie na jej policzka wkradł się lekki rumieniec. O Matko jak ona przepięknie wygląda, gdy się rumieni. Aż przygryzłem wargę.
-Mieszkam koło naszej szkoły. Wystarczy żebyś mnie tam podwiózł. Jeśli pojedziesz przez park będzie szybciej.- I wtedy popatrzyła na mnie tymi błękitnymi oczami. Czułem jak tracę panowanie nad kierownicą, ale w miarę szybko się ogarnąłem. Chyba tego nie zauważyła.

Jechaliśmy Przez rząd różnych budynków aż w końcu po lewej stronie zaczął rozciągać się park. Zobaczyłem rampy w oddali i ona chyba też. Patrzyła jakimś takim dziwnym wzrokiem, ale za Chiny nie mogłem odgadnąć jaj pokerowej maski. Znów ta napięta atmosfera. Kurde Jacob wymyśl coś zagadaj jakoś byle, co żeby tylko gadać. No szybciej myśl. Zacząłem temat, który jako jedyny wpadł mi do głowy.
-Jeździsz na desce?- Dziewczyna szybko się jakoś tak… przestraszyła? I znowu, Jacob nie umiesz gadać normalnie jak każdy?! No i tu tkwi problem. Gdy ONA jest w pobliży normalnie zapominam języka i mam kompletną pustkę w głowie.

-Nie, kiedyś próbowałam, ale mi nie wychodziło i zrezygnowałam. – Wyrwał mnie z rozmyśleń jej delikatny głos. Powiedziała jak dla mnie nie zbyt przekonująco i jakoś tak podejrzanie… niepewnie?
- Ja chyba też zrezygnuje. Przez te wszystkie przeprowadzki nie miałem czasu jeździć a teraz nie wychodzi mi nawet ollie backside. Pewnie nawet nie wiesz, o czym gadam. Prawda?- Ale wypaliłem!
-Wręcz przeciwnie, tylko ollie backside się nauczyłam. Zakładam, że za każdym razem źle ustawiasz się na desce i dlatego Ci nie wychodzi.- Powiedziała to nad wyraz spokojnie. Nie dość, że urodą przewyższa inne to jeszcze nie jest tępa jak te durne plastiki ze szkoły.
 -No to może kiedyś pojeździmy razem, co?- Zapytałem z nadzieją.- Może dasz się namówić?- Mam taką nadzieje
-Nie raczej nie. Już nie jeżdżę.-Chciałbym się z nią spotkać. Ale jak? Przecież mnie spławi jak każdego. -Zatrzymaj się przy szkole.-dodała po chwili.

Podjechałam moim czerwonym ferrari pod szkołę i zatrzymałem się. Zgasiłem silnik. Clary Zabrała swoją torbę i zaczęła wychodzić z samochodu.
-Dzięki za podwózkę.- Uśmiechnęła się. A mnie znowu zaparło dech Normalnie ona tak na mnie działa jak jeszcze nikt inny. A do tego jeszcze te jej długi mokre włosy tylko dodawały jej uroku.
-Pppolecam ssię na przyszłość.- No lepiej być nie mogło. Jak jakiś dureń zacząłem się jąkać. A ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
-Będę pamiętać.-Zamknęła drzwi i odeszła. Odprowadziłem ją wzrokiem aż skręciła.

Odjechałem i popatrzyłem na dom, do którego wchodziła Clary. Już wiem gdzie mieszka. A to bardzo ułatwia mi sprawę. (Wyglądał tak:)





CZYTASZ=KOMENTUJESZ 


OD AUTORA:

Przepraszam że tak długo nie pisałam. NA początku przyjechała do mnie kuzynka z tydzień potem namówiła mnie abym to ja do niej pojechała i gdy już zaczynałam pisać niespodziewanie pojechałam na wakacje na Węgry. Mam nadzieje że mi wybaczycie. Jeszcze raz przepraszam. :***

Ola

Ps. Jeśli jakiś błędy komentujcie <3

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 3


OCZAMI CLARY

Obudziły mnie promienie słońca przedzierające się przez zasłony w moim pokoju. Była, 6:00 wstałam i weszłam do łazienki wziąć orzeźwiający prysznic. Gdy już się wykąpałam była 6:40 wysuszyłam moje długie, czarne i niestety proste włosy zostawiając je rozpuszczone. Podeszłam do lusterka i pomalowałam się lekko tuszem. Otworzyłam swoją garderobę i zaczęłam wybierać ciuchy, zdecydowałam się na :(http://malinowe-jagody.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/772920/files/blog_zz_4912565_7592909_tr_zestaw.jpg. Mam do szkoły dopiero na dziewiątą, więc włączyłam  laptopa i sprawdzę, co się dzieje na FB wczoraj nawet nic nie sprawdzałam. Zalogowałam się i pierwsze, co zobaczyłam na mojej tablicy to:

‘Oj Clary, Clary Jesteś taka głupia i naiwna!’

Znów się zaczyna. Nowy rok, a wciąż te same problemy. Nawet nie muszę sprawdzać, kto to napisał, to jest oczywiste - Angelik Collins. Ona mnie nienawidzi i vice versa. Odkąd w pierwszej klasie zostałam wyróżniona, jako najlepsza uczennica a nie ona, od tamtego czasu wraz ze swoją świtą umila mi życie jak tylko może i to przyczyniło się też do tego, że nie mam żadnych kumpli, choć to mi nie przeszkadza. Odkąd pamiętam zawsze byłam sam, bez jakichkolwiek przyjaciół. Angelik bardzo się starała o to wyróżnienie no, ale w trochę inny sposób niż ja. Imprezuje, puszcza się praktycznie z każdym (o dziwo jeszcze nie wpadła) a dobre stopnie ma dzięki temu, że większość nauczycieli w naszym liceum to faceci, a ona po prostu wykorzystuje ich słabość do młodych dziwek, a na koniec mówi „ albo będę mieć piątkę na semestr, albo zgłoszę dyrekcji, że mnie pan zaciągnął do łóżka i wykorzystał ”. A skąd to wiem?  Sama byłam świadkiem jej postępowania. Od tamtego czasu znęcała się nade mną nie tylko po przez Internet. W szkole rozsiewała plotki na mój temat, że jestem dziwką, szmatą itd. A najbardziej mnie raniła, mówiąc o moich rodzicach, że zostawili mnie, bo byłam za brzydka, że nie mogli mnie znieść. I że wymienili mnie za litr wódki. Nawet teraz, gdy o tym myślę chce mi się płakać . Moi rodzice byli najwspanialszymi rodzicami pod słońcem. Wiem, że brzmi to oklepanie, ale taka jest prawda. Zawsze mi pomagali, zabierali na wakacje oraz różne wycieczki i właśnie wtedy nie dałam rady, jej cel zostaje osiągnięty. Łzy same cisnęły mi się z oczu, ciekły po policzkach strumieniami, uciekałam do łazięki i szlochałam po każdym takim incydencie. Dla mnie to była męczarnia a dla innych po prostu zabawa, zabawiali się moim kosztem.  Śmiali się, wyzywali i poniżali. Właśnie wtedy nie wytrzymałam. Nie widziałam sensu dalszego życia, dalszego oddychania, oślepił mnie ból i własna słabość do wypowiedzianych słów o mojej rodzinie. I wtedy Ranny wraz z Davidem znaleźli mnie nieprzytomną w łazience z podciętymi żyłami. Wylądowałam w szpitalu. Lekarze nie dawali mi szans na przeżycie zapadłam w śpiączkę. Mijały dni, a ja nadal byłam nieprzytomna. W końcu po paru tygodniach wybudziłam się ze śpiączki. Dowiedziałam się też, że niejaka Angelik Collins odwiedzała mnie i płakała przy mnie. Ranny obiecała jej, że nic nie powie mi o jej wizytach w szpitalu. Po prostu nie chciała stracić swojej popularności i opinii nieugiętej. Ale ja wiedziałam, że ona tak naprawdę udaje twardą. Gdyby nią była nie rozczuliłaby się nade mną. Teraz jestem w drugiej klasie. Wydarzenia z przed roku nie powtarzają się. Jedynie czasami Angelik coś wymyśli. Jak to ona…
Spojrzałam na zegarek. Pogrążona we wspomnieniach nie zauważyłam nawet, kiedy minęła ta godzina. Wylogowałam się i wyłączyłam laptopa, przypominając sobie, że Ranny ma dziś ważnie spotkanie i nie będzie jej od samego rana aż do późnego wieczoru a David zawsze wychodzi wcześnie do pracy. Postanowiłam zejść na dół i zrobić sobie naleśniki oraz kakao. Zjadłam śniadanie i w pośpiechu pobiegłam do szkoły. Gdy weszłam do środka przy mojej szafce czekał już Jacob. Spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się. Na chwilę zatraciłam się w jego czekoladowych oczach aż kolana zrobiły się jak z waty. Już Clary. Uspokój się. To tylko Jacob. Pamiętaj nie warto się zakochiwać i tak w końcu odejdzie lub zdradzi. Już to przerabiałaś. Pamiętaj, nie warto! Dobra podejdź na luzie i się przywitaj. Bądź miła. Co ja myślę, olej go. Nie już za późno.
-Część.-Powitał mnie.
-Hej.-Odpowiedziałam wyciągając potrzebne książki z szafki. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Jacob mi się przygląda. Po krótkim czasie:
-Co się tak gapisz?- W końcu pytam, wkurza mnie. Patrzy się i patrzy.
-No wiesz, bo pierwszą mamy muzykę,  a nie matmę.- A na jego twarzy znów gości promienny uśmiech. I znów się w nim zatracam. Jest inny niż pozostali. I nagle uświadamiam sobie, że przez cały czas mi się przygląda, a ja jak głupia trzymam podręcznik do matematyki. Matko przy nim zachowuje się, jak jakich przygłup. Ugh…
-Dobra. Wiesz gdzie jest sala?-O matko. Skąd on ma to wiedzieć przecież jest tu od wczoraj. Zaraz Spale się ze wstydu. – Chodź za mną. –Widzę, że chce coś powiedzieć ale powstrzymuje go gestem ręki. Chowam z powrotem książkę do matematyki i zamykam szafkę. Udaje się szybko to Sali muzycznej. Staram się iść przed nim żeby nie widział moich rumieńców.

OCZAMI JACOBA

Siedzę z Clary w przed ostatniej ławce, a po sali rozlega się głośne gadanie. Gdy nagle wchodzi Pani Russo (dziwne nazwisko jak na nauczycielkę muzyki) na jej widok wszyscy cichną. Na moje oko ma z 40-45 lat. Nie ma więcej niż metr 160 wzrostu, krótkie ciemne włosy i groźny wyraz twarzy, już rozumiem, dlaczego wszyscy siedzą jak na baczność. Myślałem, że muzyka będzie na luzie, ale jak widać myliłem się.  Pani Russo rozgląda się po sali i gdy jej straszny wzrok mnie dostrzega kiwa głową i siada przy biurku. Po sprawdzeniu obecności, podejrzewam, że wybiera osoby do pytania. Spoglądam na Clary, jak reszta klasy ona też się denerwuje. Nie mam pojęcia, o co chodzi. No bo niby, co może się takiego stać na lekcji muzyki? Pani Russo podnosi głowę znad dziennika. Na jej twarzy gości uśmiech.
-Proszę, proszę Clary nam nic nie śpiewała.  Nie masz żadnej oceny młoda panno. Zapraszam.-Gestem ręki wskazuje środek klasy. - Może zaśpiewa nam – Chwilę się namyśla ocierając kciukiem podbródek -
(http://www.youtube.com/watch?v=3ohMwvoVnOI)Jeśli chcesz masz do dyspozycji gitarę lub pianino. Nuty są na biurku.
Podeszła do pianina i zaczęła grać. Każdy w klasie patrzył na nią w zaciekawieniu, ja także. A gdy zaczęła śpiewać. Normalnie widziałem jak połowie kolesi szczęki opadają. Sam zaniemówiłem. Dość, że niezła z niej laska, to jeszcze z ukrytym talentem. Czym bardziej ją poznaje tym bardziej mnie zaskakuje. Nawet nauczycielka była zaskoczona jej występem i nie dziwie się, że bez wahania wstawiła jej szóstkę. Gdy Clary wstała wszyscy zaczęli klaskać. Zarumieniła się i szybko usiadła obok mnie.
Nauczycielka popytała jeszcze parę osób, ale nikt nie przebił Clary. Po skończonej lekcji muzyki mieliśmy matmę i godzinę wychowania fizycznego. 
Po lekcjach szybko pojechałem do domu. Byłem wykończony. Wziąłem gorący prysznic i pojechałem na rampy. Miałem nadzieje, że dziś też spotkam króla. Niestety nie zaszczycił mnie swoją obecnością.
*

Minęło kilka tygodni od przeprowadzki . Za każdym razem, kiedy próbuje zagadać do Clary, ona mnie ignoruje. Tak jak mówili chłopcy olewa każdego, kto próbuje się do niej zbliżyć. No, ale ja nie jestem jak każdy. Ja się nie poddaje.  Mam swój cel, a jest nim… Clary. 



CZYTASZ=KOMENTUJESZ 


___________________

OD AUTORA:
Mam nadzieje, że podoba Wam się mój blog. 
Korekta by. Klaudia Wożniak. Kocie ;**
W następnych będzie się działo. ;))
Jeśli macie jakieś uwagi, komentujcie a postaram się o pop. ;D